Papiernik, czyli skąd się biorą opowieści / Autor: Roch Urbaniak / Wydawnictwo: Wydawnictwo TADAM

Recenzja: Anna Kaszuba-Dębska



Jestem Papiernikiem. Pracuje w pustej wieży. Opiekuje się papierem i jego historiami. Przygotowuje go do lotu.

Tak rozpoczyna się obrazkowa opowieść samotnego bohatera, który z kawałka papieru pieczołowicie składa figurkę, przypominającą ptaka i mówi: Przygotowuje go do lotu. Wypuszczam rankiem. Kiedy zaczyna się dzień, Papiernik wspina się po tysiącu stromych schodach na wysoką wieżę, aby wypuścić z rąk swoje papierowe dzieło, razem z innymi podobnymi mu papierowymi ptakami. Następnego dnia, gdy wracają, wyłapuje je i słucha opowieści, które mu przynoszą i szuka takich, których jeszcze nikt nie opowiedział. Czynność tę powtarza każdego dnia.

 

 

Na kilku pierwszych stronach książki Papiernik, czyli skąd się biorą opowieści autor, zarówno tekstu jak i ilustracji Roch Urbaniak, snuje melancholijną, komiksową opowieść o nietypowym, intrygującym, trochę o smutnej, ale pociągającej fizjonomii. O bohaterze z pozoru wykonującym dość nudne i żmudne zajęcie. Tak naprawdę jest ono niezwykle ciekawe i trochę romantyczne. Jest strażnikiem opowieści, które codziennie zbiera, sortuje i pielęgnuje. Nad ranem trzeba zebrać wczorajszy urobek. Papier, kiedy wraca z opowieściami, jest ospały. Inaczej nigdy bym go nie wyłapał. Tytułowy Papiernik lubi swoją misyjną pracę, w której trzeba być:

(…) jak rybak, który nigdy nie wie, co wyłowi, gdy zarzuci sieci. Lewiatana, czy garść piasku? Zazwyczaj jest tylko piach. Czasami przemieszany z echem pierwszej opowieści. Ale czasami trafi się furtka do całkiem innego, nowego świata...

 

 

I rzeczywiście w książce tej znajdujemy czternaście niezwykłych i niebanalnych historii z metafizycznym tłem i filozoficznym morałem. Wystarczy przeczytać tytuły niektórych z nich, by zorientować się, że mamy do czynienia z ciekawą malarską wyobraźnią autora tekstów: Studium w turkusie, Pasterze chmur, Sny o morzu i powietrzu, Twierdza jaskółek, Złodzieje gwiazd.

Mnie osobiście zachwycają malarskie przedstawienia tych niesamowitych, opisywanych światów. Ilustracje w tej książce to fantastyczne obrazy pełne melancholii, wysmakowanego koloru i dopracowanych szczegółów. Przyglądam się im z ogromną przyjemnością i widzę:

  1. Turkusową lagunę z górującą nad nią niesamowitą twierdzą i wspaniałą konstelacją nocnych ryb na ciemnym nieboskłonie.
  2. Latające miasto unoszone przez ogromne balony i machino-turbiny
  3. Skalny pejzaż, miasto wydrążone w wodnych skałach, ozdobionych amonitami z zielonymi słonecznymi łąkami.
  4. Gotycką filigranową twierdzę, odbijającą się w tafli wody pełnej morskich mieszkańców: wielorybów i przeróżnych rekinów.
  5. Morskie, błękitne, fruwające po niebie walenie z magicznymi miastami na plecach.

 

Fantastycznych cieszących oko obrazów i zaskakujących przedstawień można znaleźć w tej książce naprawdę wiele, są tu też smoki i węże oraz wiele innych niesamowitych stworzeń. Z uwagi na swoje malarskie walory książka ta jest absolutnie wyjątkową pozycją, jak również, jeśli chodzi o wyobraźnię autorską. Niestety, przyznam szczerze, nie udało mi się bez wysiłku i samodyscypliny dobrnąć do ostatniej kropki tekstu. Wielka szkoda. (I tu słowo do wydawcy). Wydawco! Utrudnił mi to układ typograficzny, tekst komponowany ciasno, z wąską interlinią, bez marginesów. Taki układ szybko męczy oczy i zniechęca do czytania. Szkoda, bo książka z potencjałem, opowieści fantastyczne, a obrazo-ilustracje z najwyższej półki.